Rejestracja FAQ Użytkownicy Szukaj Forum ™® Lucy HuB ®™ Strona Główna

Forum ™® Lucy HuB ®™ Strona Główna » Gry » PC: Delta Force: Helikopter w ogniu
Napisz nowy temat  Odpowiedz do tematu Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat 
PC: Delta Force: Helikopter w ogniu
PostWysłany: Wto 8:01, 09 Sie 2005
DrAcKo
Trochę Tu już bawi

 
Dołączył: 08 Sie 2005
Posty: 100
Przeczytał: 0 tematów



Mimo iż „Helikopter w Ogniu” Ridleya Scotta nie był filmem na miarę słynnego „Czasu Apokalipsy” czy „Plutonu”, to jednak zyskał sobie rzesze wiernych fanów. Również i mi przypadł do gustu, chociaż nie za bardzo lubię filmy, gdzie patriotyzm amerykański jest tak wyraźnie eksponowany. Novalogic postanowiła wykorzystać tytuł filmu do swoich celów. Obserwując ostatnie, bardzo nieporadne poczynania firmy na rynku gier komputerowych trochę obawiałem się o produkt powstający na kanwie kultowego w pewnych kręgach filmu. Kiedy gra trafiła w moje ręce powiedziałem sobie – „żadnych skrupułów, będzie przeciętna, taką też ocenę otrzyma”. Delta Force: Black Hawk Down okazała się jednak grą miodną, chociaż jak zwykle niepozbawioną tak charakterystycznych dla Novalogic błędów i niedociągnięć.

Na wstępie trzeba zaznaczyć, że gracze szukający maksymalnego realizmu na miarę serii Ghost Recon czy Operation Flashpoint powinni BHD omijać szerokim łukiem. Niestety w porównaniu do poprzednich części Delta Force realizm budowany przez szereg czynników nie zmienił się, ani na lepsze ani na gorsze. Nadal mamy do czynienia, biorąc pod uwagę dzisiejsze produkty-wyznaczniki dla gier tego typu, z raczej prostą strzelanką, gdzie liczy się ilość, a nie jakość symulacji. Akcja gry w całości dzieje się w Somalii, bezpośrednio przed i w trakcie wydarzeń 3 października 1993 roku, kiedy to wojska amerykańskie dokonały nieudanej próby aresztowania Mohammeda Aidida – szefa miejscowej policji. Cała akcja skończyła się porażką, a w jej wyniku zniszczone zostały dwa śmigłowce UH-60 Blackhawk, zginęło 18 żołnierzy amerykańskich, a 84 innych zostało rannych. Szacuje się, że w walkach poległo również około tysiąca Somalijczyków. Misje opracowane przez zespół programistów z Novalogic są bardzo różnorodne i trzeba przyznać, że jest to jeden z ciekawszych aspektów gry. Często składać się będą z kilku etapów, gdzie na przykład najpierw będziemy jechać w konwoju mającym za zadanie dostarczyć żywność dla głodujących mieszkańców Mogadiszu, następnie zostawimy konwój, by przeciwstawić się rebeliantom, a na koniec zajmiemy miejsce w jednym ze śmigłowców Blackhawk i będziemy wspomagać własne oddziały lądowe z powietrza. Jedyną wadą kolejnych misji jest to, że w każdej masakrujemy wroga prawie że setkami i grze, która przecież mogłaby wiele zyskać na wstrzemięźliwości, brakuje pewnej dozy subtelności znanej chociażby z Ghost Recona. Tutaj wszystko dzieje się lawinowo, a akcja ma charakter ciągły, przez co gra nabiera strzelankowego charakteru. Cywile biegają po mieście, pośród nich czai się milicja Aidida, ktoś strzela, ktoś inny ucieka. Równocześnie, co trzeba przyznać, cały ten galimatias sprawia, iż odnosimy wrażenie, że uczestniczymy w prawdziwym starciu, a nie w wyreżyserowanym konflikcie dziejącym się tylko na ekranie monitora. Niewątpliwie jest to jeden z największych plusów tej produkcji. Aby nie było zbyt nudno autorzy pomyśleli o dosyć bogatym arsenale środków przymusu bezpośredniego. Nie będę wymieniać typów broni, jakie będziemy mogli wykorzystać. In plus można zaliczyć tu lepsze zróżnicowanie parametrów poszczególnych typów uzbrojenia. Novalogic zerwała ze starym podejściem do tego tematu, jaki można było zaobserwować chociażby w Delta Force: Task Force Dagger czy Land Warrior, gdzie poszczególne typy broni należące do tej samej klasy nie różniły się praktycznie niczym oprócz wyglądu i czasami dźwięku, jakie wydawały. Tutaj różnice się czuje, chociaż często w ferworze walki można ją po prostu przegapić. Oprócz uzbrojenia podręcznego będziemy mogli skorzystać z broni większego kalibru jak na przykład: granatniki, miniguny zamontowane w drzwiach UH-60, czy ciężkie karabiny maszynowe kalibru .50 umieszczone na terenowych Humvee. Wówczas mamy do dyspozycji nieskończony limit amunicji i praktycznie nie musimy zdejmować palca z języka spustu. Niestety, nie dano nam możliwości prowadzenia pojazdów. Jeżeli w przypadku Operation Flashpoint byłem przeciwko zbytniej rozwiązłości w tym względzie, to w Black Hawk Down aż prosiłoby się o możliwość prowadzenia Humvee. Co prawda w trybie singleplayer nie miałoby to i tak większego znaczenia, ale w trybie multiplayer pozwoliłoby na dużo większą swobodę działania.

Skoro już o trybie MP mowa. Novalogic ma w tym względzie dużo do powiedzenia i jak zwykle ten tryb rozgrywki stoi na bardzo wysokim poziomie. Praktycznie sam tryb multiplayer jest warty kupna BHD. Oferuje znane z poprzednich produktów tej firmy możliwości gry: deathmatch, king of the hill, capture the flag, attack and defend, search and destroy, collect the flags. Wszystkie one są dostępne w wariancie pojedynczym jak i drużynowym. Tym, którzy do tej pory nie mieli przyjemności z Novaworld, czyli dedykowanymi serwerem firmy Novalogic, owe nazwy mogą nie mówić zbyt wiele, jednak zapewniam, że BHD jest pod tym względem jednym z liderów rynku tego typu produkcji. Równocześnie z mnogością trybów idzie w parze jakość rozgrywki. Mapy oferują możliwość zastosowania prawie każdej taktyki działania, jaką zażyczy sobie gracz. Jest tu miejsce dla speców od demolki, jak również na czających się w ruinach Mogadiszu snajperów. Po mieście ustalonymi trasami krążą pojazdy i chociaż nie możemy objąć nad nimi kontroli, co jak wspomniałem wcześniej jest niestety dosyć sporym minusem, to nic nie stoi na przeszkodzie, aby skorzystać z zamontowanego na nich uzbrojenia. Odważniejsi gracze mogą również przejąć kontrolę nad minigunem i z powietrza wspierać swoich kolegów z drużyny w walce z przeciwnikiem. W trybie multiplayer autorzy narzucili na graczy pewne ograniczenia. Można zabrać tylko jeden rodzaj broni oraz nie ma możliwości korzystania z apteczek i uzupełnień amunicji. Nadaje to rozgrywce większego realizmu. Płynność gry jest na przyzwoitym poziomie, a na średniej jakości łączu klasy DSL lagi są bardzo rzadkim wydarzeniem.

Wracając jednak do trybu singleplayer. Jak do tej pory największą bolączką gier spod znaku Novalogic była sztuczna inteligencja komputera. Z informacji prasowych wynikało niezbicie, że autorzy gry bardzo sumienie pracowali nad tym elementem rozgrywki. Niestety, wg mnie, chociaż odczuwa się bardzo delikatna poprawę w stosunku do DF: Task Force Dagger i Land Warrior, autorzy polegli na całej linii. Wróg nadal zachowuje się bezmyślnie. Często możemy stanąć metr od niego i dopóki nie zaczniemy strzelać nie zauważy naszej obecności. O niecelnych strzałach z odległości pięciu metrów nie warto nawet wspominać. Jako że często możemy podejść do wroga na odległość pchnięcia nożem, a amunicja kończy się bardzo szybko i to jak zwykle w najmniej odpowiednim momencie, autorzy powinni zastanowić się nad możliwością walki kolbą karabinu. Przeładowanie pukawki czy zmiana broni (to także plus w stosunku do poprzednich części DF) trwa dosyć długo, a w tym czasie przeciwnik potrafi się z nami skutecznie rozprawić. Możliwość przyłożenia mu kolbą M-16 na pewno uatrakcyjniłoby rozgrywkę. Nasi kamraci nie są mądrzejsi od głupich Afrykanów. Zajmują pozycje, w których wróg łatwo może ich dosięgnąć (inna sprawa, że zazwyczaj nie dosięgają) i czekają na nasz ruch zanim wyrusza w dalszą drogę wzdłuż zaznaczonych na mapie waypointów. Mimo wszystkich wad SI, rozgrywka jest bardzo trudna. Przeciwników jest multum, potrafią stać w najdziwniejszych miejscach, a my przecież nie mamy oczu dookoła głowy i często nawet nie wiemy, kto i skąd do nas strzela. Jeżeli już się wstrzeli wówczas jesteśmy w poważnych opalach, bo jedna czy dwie celne kule przenoszą nas na tamten świat. Rozgrywkę utrudnia również fakt, że ilość save-ów jest z góry narzucona i gra w stylu: „przejdź za róg tego budynku i wciśnij quicksave, przejdź za róg następnego i znowu save” nie ma tu racji bytu. Ciągle obecny jest błąd polegający na tym, że wrogiego żołnierza możemy zabić strzałem w stopę, a skok z dachu ciągle nie kończy się uszczerbkiem na zdrowiu.

Grafika stoi na bardzo wysokim poziomie. Nareszcie zrezygnowano z bardzo starego i, cóż tu dużo mówić, dzisiaj niespełniającego żadnego nawet najniższego standardu engine-u Land Warriora. W zamian wykorzystano doskonale sprawdzający się silnik strzelanki lotniczej Commanche 4. Oczywiście bardzo go unowocześniono i przystosowano do wyświetlania akcji widzianej z zupełnie innej pozycji. Jednym z elementów, po którym widać największe zmiany są wybuchy. Wyglądają jeszcze lepiej niż w Commanche 4 i z całą odpowiedzialnością mogę stwierdzić, że na dzień dzisiejszy żadna inna gra na PC nie oferuje lepszych efektów tego typu. Efekty świetlne i środowiskowe to także najwyższa światowa klasa. Już swego czasu animacja wody w C4 sprawiała piorunujące wrażenie. Tutaj efekt ten jeszcze spotęgowano. Kiedy wskoczymy do wody na jej powierzchni pojawią się kręgi, a kiedy nad rzeką zawiśnie śmigłowiec powietrze wyrzucane spod jego wirnika zacznie charakterystycznie marszczyć powierzchnię wody. Niski przelot UH60 nad pustynią spowoduje porwanie w górę kilogramów pisaku, który na pewien czas wydatnie zmniejszy widoczność. Kolejnym efektem zrywającym czapki z głów i powodującym konieczność zaopatrzenia się w nową szczękę jest symulacja obrazu z noktowizora. Małe lampki, które wiszą na pobliskim domu staną się jasne jak powierzchnia słońca, na którą nie sposób patrzeć gołym okiem. Jeżeli w tym czasie ruszymy wirtualną głową obraz tych punktów rozmyje się tworząc charakterystyczne smugi. Każdy, kto kiedykolwiek widział taki obraz w rzeczywistości, z pewnością wie o czym mówię. W słoneczny dzień, kiedy spojrzymy na tarczę słoneczną, musimy aż mrużyć oczy, a kiedy następnie skierujemy wzrok w inną stronę, zupełnie jak w rzeczywistości, obraz na chwilę stanie się ciemny i dopiero po chwili wróci do kolorowej rzeczywistości. Przemierzając ulice Mogadiszu jesteśmy pewni, że tak właśnie powinno wyglądać targane konfliktami wewnętrznymi miasto. Żelazne budy służące za domy, budynki z dziurami po kulach i ruiny domów trafionych pociskami z ręcznych wyrzutni rakiet, robią kolosalne wrażenie. Równocześnie całe miasto jest przeogromne, chociaż tak naprawdę stanowi tylko punkcik na pustyni. Nic nie stoi na przeszkodzie, aby zboczyć z drogi i udać się na podroż przez piaski. W tym względzie gra oferuje pełną dowolność znaną chociażby z Operation Flashpoint czy pozostałych produktów z serii Delta Force. Innym ciekawym składnikiem grafiki jest efekt rozbryzganej krwi. Kiedy zaczajeni pośród źdźbeł trawy oberwiemy, pojawia się na niej małe czerwone kropelki obrazujące krew.
Nie obyło się jednak bez pewnych wpadek. Animacja postaci nie jest idealna i ludzie poruszają się sztucznie. Ich sylwetki mogłyby być zbudowane z większej ilości polygonów, a ich twarze pokryte lepszą teksturą. Mówiąc jednak szczerze, w ferworze walki, której w BHD nie brakuje i tak nie będziemy zwracać uwagi na takie drobiazgi. Gra posiada wymagania sprzętowe zbliżone do swojego kuzyna Commanche 4. Na Athlonie 1.4, 512 RAM i GF3 w rozdzielczości 1024x768, 32 bitowej palecie barw i przy maksymalnej liczbie detali BHD działał poprawnie, chociaż, szczególnie wówczas, gdy konwój przejeżdżał koło rozdających żywność tłumowi tubylców oddziałów amerykańskich, gra potrafiła dostać lekkiej czkawki. Trzeba się jednak liczyć z tym, że karta graficzna z obsługą pixel i vertex shader-ów jest niezbędna, by gra wyglądają i działała jak należy.

Muzyka towarzysząca nam podczas walki jest utrzymana w różnych konwencjach. Mamy tu doskonale pasujące do klimatu rozgrywki, grane wysokimi dźwiękami, podobne troszkę do tych z filmowego odpowiednika utwory, jak też niezbyt pasujące do charakteru gry rockowe riffy. Odgłosy walki, szczególnie na sprzęcie obsługującym dźwięk przestrzenny, brzmią rewelacyjnie, dodatkowo jeszcze bardziej eksponując doskonały klimat całości.

Delta Force: Black Hawk Down, jako strzelankowy FPP, nie zawiódł mnie. Posiada bardzo ładną grafikę, bombowy klimat wspierany przez doskonałą muzykę i ciekawe misje, oraz masę, masę przeciwników, którzy tylko czekają aż będą mogli efektownie odejść z tego świata. Jako symulator BHD niestety nie sprawdził się, chociaż i tu wkradł się mały wyjątek – uczucie brania udziału w wielkim konflikcie jest wszechobecne i według mnie nawet Operation Flashpoint nie jest w stanie przeciwstawić się potędze BHD. Oprócz miodności trybu singleplayer gra charakteryzuje się również doskonałym, bardzo bogatym w tryby rozgrywki modułem multiplayer. Tak więc wszystkim, którzy stawiają na akcję Black Hawk Down serdecznie polecam. Fani taktycznych klimatów Ghost Recona i Operation Flashpoint nie znajdą tu wiele dla siebie, ale z drugiej strony grafika jest świetna i naprawdę warto najnowszy produkt Novalogic przynajmniej zobaczyć.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
HyHyHy
PostWysłany: Wto 14:28, 09 Sie 2005
iLuSioN
Administrator

 
Dołączył: 06 Sie 2005
Posty: 323
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: -=( RaDoM )=-


Nie grałem... Nie podoba mi się recenzja Exclamation


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
PC: Delta Force: Helikopter w ogniu
  Forum ™® Lucy HuB ®™ Strona Główna » Gry
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)  
Strona 1 z 1  

  
  
 Napisz nowy temat  Odpowiedz do tematu  



fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © phpBB Group
Theme designed for Trushkin.net | Themes Database.
Regulamin